Z jednej strony zagrożenia, ograniczenia i zdrowy rozsądek, z drugiej, Mazury coraz silniej wzywają żeglarzy. Trzeba obiektywnie przyznać, że coraz więcej załóg decyduje się nie czekać i stawia żagle, żeby płynąć tam, gdzie oczy poniosą. Główny problem to korzystanie z toalet i pryszniców w portach, ale jak mawiają stare wilki morskie: "dla prawdziwego marynarza, to żaden problem". A co z zaliczką, jak „Balcerowicz wytnie nam numer” albo jakiś inny decydent lub wirus, to nie powinno być większego problemu, bo zawsze staramy się zrobić tak, żeby dwie strony były zadowolone. Przy okazji to wielkie dzięki wszystkim tym, którzy musieli zrezygnować z czarteru i sami zaproponowali pozostawienie zaliczki do następnej okazji, choćby ona miała być za rok. Żeglarze to jednak wyjątkowi ludzie, z jednej strony są silni i twardzi z drugiej łagodni i nauczeni życiem empatii. Nie zapominajcie, że czekamy choćby do przyszłego roku, ale ten jeszcze się nie skończył i mamy nadzieję, że po zimnym maju, lato będzie piękne tego roku.
Krzysztof – też żeglarz nie gorszy niż inni